Aleksiej Nawalny, więziony przywódca rosyjskiej opozycji, nalegał, aby jego zwolennicy udali się do urn podczas przyszłomiesięcznych wyborów regionalnych, mimo że w całym kraju miażdżące zwycięstwa Kremla stają się niemal pewne.
W post na bloguW poniedziałek Nawalny wezwał Rosjan, aby głosowali na każdą osobę, która nie jest członkiem partii Jedna Rosja prezydenta Władimira Putina. Stwierdził, że ważne jest, aby Rosjanie nadal uczestniczyli w wyborach, ponieważ „prędzej czy później odbędą się one w Rosji w miarę swobodnie”.
Musimy je wygrać” – kontynuował Nawalny. Dodał: „To się nie stanie, jeśli wmówimy sobie, że wybory nie mają sensu i znaczenia i przyzwyczaimy się do tego, że w nich nie uczestniczymy”.
Choć Kreml od lat wyklucza z sondaży niemal wszystkie znane osobistości opozycji, strategia Nawalnego w ramach wspólnego głosowania protestacyjnego polegająca na skupianiu się wokół jednego konkretnego kandydata pokazała w poprzednich wyborach, że ruch opozycyjny nadal może wpływać na wydarzenia polityczne. Tym razem, stwierdził, represje osiągnęły taki poziom, że strategia nie ma już sensu – ale w wyborach regionalnych nadal niektórzy kandydaci opozycji zasługują na poparcie.
Apel Nawalnego nastąpił dzień po tym, jak demonstranci na całym świecie, w tym wielu obywateli Rosji, zebrali się, aby zaprotestować przeciwko uchwyceniu władzy przez Putina, inwazji Moskwy na pełną skalę na Ukrainę oraz ciągłemu przetrzymywaniu dysydentów z państwa rosyjskiego, w tym Panie Nawalny. Nawalny.
Protesty, które przyciągnęły tłumy do miast w całej Europie i Australii, zostały zorganizowane przez Fundację Antykorupcyjną Nawalnego we współpracy z lokalnymi grupami i miały miejsce w trzecią rocznicę jego otrucia.
W Berlinie niewielki tłum maszerował ze szpitala, w którym leczono Nawalnego z powodu śmiertelnego narażenia na wojskowy środek paralityczno-drgawkowy, pod Bramę Brandenburską w centrum miasta. Nieśli transparenty i plakaty potępiające prezydenta Putina i wyrażające poparcie dla Ukrainy.
„Mam wrażenie, że rozmowy z ludźmi w Europie i na Zachodzie stanowią ważną część naszej pracy” – powiedział Leonid Wołkow, wieloletni szef sztabu Nawalnego.
Jednak frekwencja w Berlinie, który jest domem dla Miał dużą liczbę rosyjskich imigrantów i stał się mniejszym ośrodkiem dla rosyjskich wygnańców, niż oczekiwali inni.
„Mam wrażenie, że nadal mamy wielu zwolenników, ale wielu z nich jest bardzo wyczerpanych” – powiedziała Daria Dudley, obywatelka Rosji mieszkająca w Berlinie i organizująca protesty, w tym niedzielny wiec, z Demokrati-JA, rosyjskojęzyczną organizację antywojenną. Grupa z siedzibą w Niemczech.
Rosjanie, którzy wzięli udział w niedzielnym wiecu, oświadczyli, że poczuli się odpowiedzialni za zabranie głosu w sprawie względnego bezpieczeństwa, jakie czują w Niemczech, zwłaszcza w kwestii wsparcia uwięzionych działaczy opozycji. .
„My – wszyscy etniczni Rosjanie – jesteśmy przynajmniej odpowiedzialni za to, co się dzieje” – powiedziała Natasza Iwanowa, 49 lat, Rosjanka mieszkająca w Niemczech od dziesięcioleci. Po aneksji Krymu w 2014 r. Rosja stwierdziła, że nie może w dalszym ciągu „przyglądać się po cichu” i dodała: „Nie przestanę mówić ze strachu”.