Satelita ERS-2 spada w stronę Merkurego. Powrót Merkurego: ESA

grać

Oczekuje się, że po ponad dziesięciu latach misji kosmicznej nieistniejący już satelita powróci na Ziemię w środę.

ERS-2Jeden z pierwszych zaawansowanych satelitów Europejskiej Agencji Kosmicznej obserwujący Ziemię powróci do „natury” po 16 latach spędzonych w kosmosie.

Aktualizacje na żywo z ESA

Według Aktualizacje na żywo Agencja ESA przewiduje, że ponowne wejście nastąpi o godzinie 12:05 czasu wschodniego, z niepewnością wynoszącą plus/minus 30 minut, ale minęliśmy już środek okna ponownego wejścia.

Sonda ERS-2 została wystrzelona w 1995 roku i początkowo miała służyć ESA przez trzy lata. Jednak działał do 2011 r., dostarczając danych na potrzeby ponad 5000 projektów, w tym monitorowania kurczącego się lodu polarnego Ziemi, poziomu mórz i składu atmosfery.

Większość 2,5-tonowego satelity rozpadnie się w atmosferze ziemskiej. Według agencji. Reszta gruzu prawdopodobnie trafi do dróg wodnych, chociaż agencja nie szacuje, gdzie się trafi.

Grafika: Martwy satelita spadnie na Ziemię w najbliższą środę. Co wiesz?

Gdzie ponownie wejdzie satelita?

W swojej najnowszej aktualizacji ESA zidentyfikowała punkt ponownego wejścia na Ocean Spokojny oddalony o około 50 mil. Po ponownym wejściu na orbitę satelita zacznie się rozpadać, a jego większość ulegnie spaleniu, a pozostałe fragmenty zostaną rozrzucone na setki kilometrów (1 kilometr = 0,62 mili) „w jakiś sposób losowo” – przewiduje ESA.

ESA podkreśla, że ​​punkt ponownego wejścia obiektu nie jest pewny ze względu na trudność w przewidzeniu gęstości powietrza, przez które przechodzi obiekt.

Jak ERS-2 spędził czas w kosmosie

Agencja kosmiczna wykorzystała satelitę do monitorowania kurczenia się polarnych czap lodowych Ziemi, zmiany mas lądowych, podnoszenia się poziomu mórz, ocieplania się oceanów i zmiany składu chemicznego atmosfery. Od czasu wycofania satelity z eksploatacji firma powoli zmniejsza jego wysokość.

READ  Rekordy ciepła zostały pobite na całym świecie

Współautor: James Powell, USA Today pracownicy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *