HULYAIPOL, Ukraina — Odgłosy ognia artyleryjskiego już dawno zastąpiły gwar uliczny Huliaipol, historycznego miasteczka rolniczego na linii frontu Ukrainy.
W lutowy poranek, spowity pierwszym w tym roku śniegiem, na prawie opustoszałych ulicach słychać tylko pisk opon na świeżym śniegu.
„Nikt nie wie dlaczego”, powiedział 42-letni burmistrz miasta Serhij Jermak, stojąc w pobliżu ogromnego krateru pozostawionego przez rosyjski pocisk rakietowy, który zabił jego zastępcę w październiku. Rosjanie przestali strzelać dwa dni temu. „Może Rosjanie rotują swoje siły”.
Trwająca prawie rok gehenna rosyjskich bombardowań miasta pokazuje, jaka jest stawka wiosennej kontrofensywy Ukrainy, która prawdopodobnie nie odbędzie się w pobliżu doniesień medialnych.
Zachodnie czołgi, których pierwsza partia została dostarczona na Ukrainę około dwa tygodnie temu, prawdopodobnie będą kluczem do ofensywy. Chociaż nie widziano ich jeszcze w akcji, siły ukraińskie są zajęte ćwiczenie ich w przygotowaniu. Jeśli Ukrainie uda się przełamać rosyjskie linie, miasto będzie mogło w końcu dojść do siebie po jednym z najdłuższych okresów ciągłych bombardowań na Ukrainie. Jeśli to się nie powiedzie, miastu, które już jest w strzępach, grozi dalszy rozpad pod ostrzałem rosyjskim.
Podczas gdy Ukraina milczała, jaki może być jej następny kierunek, eksperci twierdzą, że południowa Ukraina jest kluczowym celem. „Południe jest miejscem, gdzie ofensywa może być najbardziej decydująca” – powiedział The Daily Beast, były ambasador USA na Ukrainie w Radzie Atlantyckiej, John Herbst. Herbst dodał, że rozpoczęcie tam kontrataku odcięłoby rosyjską drogę lądową do okupowanego Krymu i być może utorowałoby drogę tamtejszym siłom rosyjskim do „uschnięcia winorośli”.
Sekretarz obrony USA Lloyd Austin powiedział, że kontratak nastąpi wiosną tego roku, nie precyzując, gdzie taki atak mógłby nastąpić.
Nie tak dawno burmistrz Yermak był w pracy w niebieskim garniturze i białej koszuli. Po raz pierwszy wszedł do administracji miasta w 2006 r., a w 2017 r. został wybrany na burmistrza, kierując przyziemnymi obowiązkami związanymi z budową parków, odbudową szkół i usuwaniem śmieci.
Huliaipole, założone w 1777 r., to małe miasteczko skupione wokół zabytkowych ceglanych budynków w centrum, w tym 113-letniej synagogi. Jest znany w całej Ukrainie jako baza Nestora Machenko, dowódcy wojskowego, który wykorzystał chaos po zakończeniu I wojny światowej do ustanowienia jednego z nielicznych anarchistycznych państw, jakie kiedykolwiek istniały.
Męka Huliaipole rozpoczęła się niemal natychmiast po tym, jak Rosja rozpoczęła całkowitą inwazję na Ukrainę 24 lutego ubiegłego roku. Dwa dni później ukraińskie media wspomniany Zasilanie miasta zostało odcięte przez bombardowanie, a 5 marca siły rosyjskie na krótko wkroczyły do Holypool. Linia frontu ostatecznie ustabilizowała się tuż za miastem, a najbliższe pozycje rosyjskie były oddalone o niecałe dwie mile.
„Bójcie się piekła i człowieka z miasta Machno”.
Pierwszym zadaniem Ermaka na początku wojny była ewakuacja miasta. Około 12 000 mieszkańców ostatecznie opuściło miasto, niektórzy w autobusach szkolnych dostarczonych przez miasto. Nadal jest około 3000 mieszkańców, głównie w podeszłym wieku. Pomimo konsternacji Yermaka w mieście pozostaje co najmniej 93 dzieci.
Potem musiał nauczyć się rządzić miastem w czasie wojny. „Ani jedna rzecz” nie przygotowała mnie do wojny, powiedział, wspominając 16 lat spędzonych na kierowaniu miastem. Zadania gminy są nadal realizowane. Szpital funkcjonuje, choć jego pacjenci leczeni są w piwnicy. Nadal patroluje policja, której głównym zadaniem jest zapobieganie grabieży i uniemożliwianie żołnierzom kupowania alkoholu. Miasto nadal segreguje śmieci, ale śmieciarze noszą teraz kamizelki kuloodporne i hełmy.
Sam Yermak porzucił kombinezon na rzecz kamuflażu i kamizelki kuloodpornej. Naszywka na mundurze maskującym, który teraz preferuje Jermak, jest hołdem złożonym Machno: „Bój się piekła i człowieka z miasta Machno”.
Mieszkańcy miasta od marca żyją bez prądu, wody i ciepła. W jednym z siedmiopiętrowych sowieckich budynków w mieście 67-letnia Avustina Psevdaklyaeva i 52-letnia Ludmiła Guvnerenko mieszkają z pięcioma innymi osobami w ciasnym, zimnym mieszkaniu. „Jest bardzo zimno”, powiedziała Psevdaklyaeva. Psevdaklyayeva przebywa tam ze względu na wydatki związane z przeprowadzką na swoją niewielką emeryturę.
Nie ma wiele do roboty poza gotowaniem i opieką nad kotami i psami, które tam mieszkają. Psevdaklieva powiedziała, że mieszkańcy siedzą w nocy przy tym samym stole i pamiętają, co się stało. „Wszyscy mówią o swoich wspomnieniach, więc czas płynie trochę szybciej” – powiedziała The Daily Beast.
Razem wrzuceni w wojnę, teraz są przyjaciółmi. Na jednej ze ścian wisiała ukraińska flaga z ich nazwiskami, na pamiątkę ich wciąż trwającej trudnej sytuacji. Nie wszystkie związki przetrwały wojnę. „Wojna pokazała, kim był” – powiedział Guvnerenko. Obie kobiety powiedziały, że mają oko na rabusiów, którzy odwiedzają ten obszar, i kwestionują wszelkie nieznane twarze.
Do 13 stycznia mieszkał tam również mąż Psevdaklyaeva. Dostał zawału i stracił przytomność, ale kiedy zadzwonili do szpitala, poradzili, żeby przyszedł pieszo. Wezwali burmistrza, który przekonał szpital do wysłania karetki. Było już za późno, a jej mąż zmarł.
„Cała Ukraina jest poważna.„
Podczas jazdy po mieście po wyjeździe Psevdakliaeva i Guvnirenko widać, że miasto stopniowo się rozpada. Dawne centrum kulturalne miasta, ogromny betonowy budynek, zostało doszczętnie zniszczone. W centrum miasta zaspy śnieżne przebijały się przez dziury po pociskach w okazałych starych ceglanych budynkach.
Choć sytuacja jest okropna, może się pogorszyć, jeśli pewnego dnia Rosja rozpocznie ciągłą ofensywę. Jeśli tak się stanie, miasto prawdopodobnie będzie przypominać inne zdewastowane społeczności na Ukrainie, które doświadczyły walk ulicznych, jak np solidarnyLub Izyum lub Busha.
Według amerykańskiego think tanku Institute for the Study of War taki atak jest mało prawdopodobny w najbliższym czasie wspomniany w grudniu. Mimo to władze miasta mówiły o nasileniu bombardowań w grudniu i styczniu.
„Wkrótce wszyscy przystąpimy do kontrataku” — powiedział Yermak. „Mówiąc wam z narodowego punktu widzenia, oczywiście, że się nie boimy. Ale oczywiście wszyscy się martwią”.
Kilka kilometrów dalej od Huliaipole 37-letnia Alina Kovaleva i jej 5-letni syn Gordy świętowali pierwszy dzień śniegu tak, jak robi to wiele rodzin: ulepili bałwana.
Stojąc na około 3 stopy wzrostu iz marchewką w nosie, bałwan stał, podczas gdy Gordy, chichocząc wściekle, rzucał coraz większymi śnieżkami w Alenę, która miała na sobie grube zimowe płaszcze.
Kovaleva powiedziała, że od czasu do czasu rosyjskie pociski uderzają w jej wioskę. Kiedy w nocy wybuchają bomby, ona i jej mąż zabierają trójkę dzieci do piwnicy.
Nie myślała jednak o przeprowadzce. „Cała Ukraina jest poważna”, wzrusza ramionami do The Daily Beast, wracając do bitwy na śnieżki z synem.