Otwórz bezpłatnie Editor’s Digest
Rula Khalaf, redaktorka Financial Times, wybiera w tym cotygodniowym biuletynie swoje ulubione artykuły.
Lider opozycji Donald Tusk może powrócić na stanowisko premiera Polski, wynika z dwóch sondaży po niedzielnych wyborach parlamentarnych, które dały prowadzenie rządzącej partii Prawo i Sprawiedliwość, ale bez wystarczającej liczby głosów, aby rządzić samodzielnie lub z partią skrajnie prawicową.
Oczekiwano, że Prawo i Sprawiedliwość i jej lider Jarosław Kaczyński uzyskają 36,6% głosów w porównaniu do 31% dla Partii Obywatelskiej Tuska. Według najnowszego sondażu wyjściowego Ipsos opublikowanego dziś rano w poniedziałek Platforma Obywatelska jest na dobrej drodze do zdobycia 248 z 460 mandatów w Sejmie, izbie niższej polskiego parlamentu, który potwierdził tę samą proporcję mandatów jako partia Tuska. Partia jako wstępny sondaż exit poll w niedzielny wieczór.
Tusk podczas kampanii wyborczej obiecał skierowanie Warszawy z powrotem na zdecydowaną proeuropejską ścieżkę, przywrócenie niezawisłości sędziów i uwolnienie miliardów euro z funduszy unijnych, które Komisja Europejska wstrzymała po kłótni z rządem PiS w związku z reformami sądownictwa.
Wybory są postrzegane jako najważniejsze wybory do UE w tym roku i potencjalnie na nowo definiują stosunki między Brukselą a największym państwem członkowskim w Europie Środkowo-Wschodniej po latach braku porozumienia.
„To koniec złych czasów. To koniec rządów PiS” – powiedział w niedzielny wieczór Tusk do wiwatujących kibiców. „Naprawdę tego dokonaliśmy. Wygrała Polska, zwyciężyła demokracja”.
W siedzibie PiS Kaczyński powiedział swoim zwolennikom, że wciąż jest szansa na powrót jego partii do władzy. „Przed nami dni walk i różnych napięć” – powiedział twardogłowy konserwatywny przywódca. Dodał: „Musimy mieć nadzieję i wiedzieć, że niezależnie od tego, czy będziemy u władzy, czy w opozycji, będziemy realizować ten projekt na różne sposoby”.
Jeśli ostateczne wyniki będą zgodne z sondażami, PiS będzie miał trudności z zapewnieniem sobie trzeciej kadencji w rządzie, ponieważ oczekuje się, że jego potencjalny partner koalicyjny – skrajnie prawicowa CNT – zdobędzie zaledwie 6,4 proc. głosów, co odpowiada zaledwie 14 mandatom.
Oczekuje się, że PiS otrzyma pierwszą szansę na utworzenie rządu przez prezydenta Andrzeja Dudę, jeśli wyniki potwierdzą, że pozostanie największą partią w parlamencie.
Ostatecznych wyników zaciętych wyborów należy spodziewać się dopiero późnym poniedziałkiem lub nawet wtorkiem, ponieważ liczenie głosów skomplikowało referendum, które PiS dodał do kart do głosowania, aby promować cztery kwestie, które leżały w centrum jego kampanii.
W poniedziałek rano Państwowa Komisja Wyborcza zaczęła publikować częściowe wyniki, z których wynika, że PiS uzyskał 40,2 proc. głosów w porównaniu do 26,6 proc. na Partię Obywatelską Tuska, przy przeliczeniu nieco ponad 10 proc. głosów. Ale choć ta początkowa przewaga była większa niż w sondażach, to nie wystarczyłoby, aby PiS uzyskał większość przy poparciu CNT.
Wybory mogłyby także złagodzić niedawne napięcia między Warszawą a Kijowem, które w dużej mierze zostały wywołane staraniami PiS o reelekcję. PiS pokłócił się z UE, która zarzuca rządowi zbyt hojność w postępowaniu z ukraińskimi uchodźcami i stara się uspokoić wyborców zajmujących się rolnictwem, nakładając na początku tego roku jednostronny zakaz importu ukraińskiego zboża.
Ze wstępnych danych Ipsos wynika, że frekwencja w wyborach parlamentarnych była na dobrej drodze do ustanowienia rekordu od czasu powrotu Polski do demokracji. Frekwencję oszacowano na około 73 proc., czyli o 11 punktów procentowych więcej niż w poprzednich wyborach w 2019 roku.
Analitycy ostrzegali, że fragmentaryczna i toksyczna polityka w Polsce sprawia, że sondaże będą prawdopodobnie mniej wiarygodne niż w poprzednich wyborach.
Podobne wybory, które odbyły się dwa tygodnie temu na Słowacji, przewidywały awans lidera liberalnej opozycji, jednak ostateczne wyniki wyprowadziły na prowadzenie kandydata populizmu Roberta Fico i jego partię „Smir”. „Nadal możliwe jest, że będziemy mieli tu do czynienia ze słowacką sytuacją” – powiedział przed niedzielnym głosowaniem Marcin Dumas, szef ankietera Ipres.
Urzędnicy rządowi ostrzegli również, że ankieterzy mogą niedokładnie rejestrować poparcie dla swojej partii.
„Uważamy, że mamy cichą większość” – mówił przed niedzielnym głosowaniem Janusz Kowalski, wiceminister rolnictwa. „Znam wielu wyborców, którzy nie chcą publicznie ogłaszać swojego głosu na PiS”.
Jednak według wstępnych danych w referendum wzięło udział jedynie 40 proc. wyborców, co nie wystarczy, aby było ono wiążące. Tusk wzywał do bojkotu tego referendum.