Obrazy wywołały szybką falę krytyki ze strony prawodawców i kilku wysokich rangą byłych urzędników wojskowych, którzy powiedzieli, że ryzykują wciągnięcie tradycyjnie apolitycznej armii w kontrowersyjną sytuację polityczną w kraju.
Według The New Yorker, list Millie był datowany na 8 czerwca, tydzień po incydencie. Artykuł jest oparty na nadchodzącej książce „The Divider: Trump’s White House 2017-2021” autorstwa Petera Bakera i Susan Glaser.
„Wydarzenia z ostatnich dwóch tygodni spowodowały, że dokonałem głębokiego przeszukania duszy i jako przewodniczący połączonych szefów sztabów nie mogę naprawdę wspierać i wykonywać twoich rozkazów” – napisał Millley, według The New Yorker. „Wierzę, że wyrządziłeś wielką i nieodwracalną szkodę mojemu krajowi. Wierzę, że z biegiem czasu podjąłeś wspólny wysiłek, aby upolitycznić amerykańską armię”.
Raport mówi, że Millley konsultował się z byłym szefem Połączonych Sztabów gen. Josephem Dunfordem, emerytowanym gen. armii Jamesem Tupikiem, ekspertem w dziedzinie etyki wojskowej oraz członkami Kongresu i byłymi urzędnikami Busha w sprawie listu rezygnacyjnego. Administracje Obamy.
Millie ostatecznie zdecydowała się nie wyjeżdżać.
„F*** that s***”, Millie powiedziała swoim pracownikom, według The New Yorker. – Będę z nim walczył.
„Jeśli chcą mnie postawić przed sądem wojennym lub wsadzić do więzienia, zrób to” – dodała Milly. „Ale będę walczył od wewnątrz”.
Rzecznik przewodniczącego Połączonych Szefów Sztabów odmówił komentarza CNN na temat raportu.
Millie później publicznie przeprosiła za swój udział w incydencie we wcześniej nagranym przemówieniu w Akademii Obrony Narodowej.
„Nie powinienem tam być. Moja obecność w tym momencie i w tym środowisku stworzyła wrażenie zaangażowania wojska w politykę wewnętrzną. Jako oficer mundurowy był to błąd, z którego się nauczyłem i naprawdę wierzę, że wszyscy może się uczyć” – powiedział Mille podczas przemówienia.