- Madeline Halbert
- BBC News przed sądem w Nowym Jorku
W poniedziałek sędzia w procesie karnym Donalda Trumpa na Manhattanie pozwolił sali sądowej na udzielenie reprymendy świadkowi i współpracownikowi byłego prezydenta.
Robert Costello, prawnik, który kiedyś udzielał porad prawnych byłemu prawnikowi Trumpa, Michaelowi Cohenowi, jest drugim świadkiem wezwanym przez zespół prawny Trumpa.
Costello był zdeklarowanym krytykiem sprawy przeciwko Trumpowi, który nie przyznał się do popełnienia 34 przestępstw związanych z fałszowaniem dokumentacji biznesowej w związku z cichymi płatnościami.
W poniedziałek Costello przedstawił swoje frustracje zeznaniom świadka.
Reporterzy BBC News relacjonują pierwszy w historii proces karny byłego prezydenta USA toczący się na sali sądowej na Manhattanie. Ich aktualizacje i analizy można znaleźć na stronie internetowej i w aplikacji BBC News, a także w telewizji, radiu i podcastach.
„Jeez” – westchnął pan Costello do mikrofonu, gdy sędzia Juan Mercon wielokrotnie przerywał mu odpowiedzi, spotykając się ze sprzeciwem prawników.
„Wybacz mi?” Sędzia natychmiast zareagował sfrustrowanym tonem.
Od tego momentu sytuacja tylko się pogorszyła, gdy pan Costello zdawał się wzdychać pomimo kolejnych sprzeciwów i długich dyskusji między prawnikami a sędzią.
Sędzia Merchan, najwyraźniej osiągając swój limit, poprosił przysięgłych o opuszczenie sali, aby móc przedyskutować z panem Costello „właściwe przyzwoitość na mojej sali sądowej”.
Gdy ławnicy przysięgli zniknęli z pola widzenia, sędzia Merchan rozpoczął wyrok w sprawie byłego prokuratora federalnego, który w 2018 r. służył jako pośrednik dla Cohena, łącząc go z Trumpem i Białym Domem.
„Nie mów «jezu». Jeśli więc nie podobają ci się moje rządy, nie przymykaj oczu, nie przewracaj oczami” – powiedział świadek.
Costello zbeształ sędziego Mersona, co wywołało kolejną wściekłą reakcję sędziego.
– Gapisz się na mnie? Krótko szczeknął.
„Opróżnij salę sądową” – polecił sędzia Merchan, co skłoniło urzędników sądu do wrzasku na dziesiątki członków społeczeństwa i reporterów, aby natychmiast opuścili salę.
Niektórzy dziennikarze sprzeciwiali się wyrzuceniu z obrad publicznych, ale w końcu usłuchali, gdy urzędnicy wypędzili ludzi z sali.
Reporterzy stali oszołomieni na korytarzu przez kilka minut, zanim funkcjonariusze wpuścili wszystkich z powrotem do pokoju.