- Napisane przez Katyę Adler
- Redaktor Europy
NATO dzieli zaledwie kilka godzin od swojego dorocznego, głośnego szczytu – testu warunków skrajnych dla sojuszu, podczas którego prezydent Rosji Władimir Putin uważnie obserwuje go z boku.
W obecności Joe Bidena, Emmanuela Macrona, Rishi Sunaka, Olafa Schultza i wielu innych światowych przywódców ambasadorowie 31 państw członkowskich koalicji spotkali się, aby omówić, co mogą lub powinni publicznie mówić o Ukrainie.
Więc co to za nonsens?
W ten weekend mija 500 dni, odkąd Rosja rozpoczęła całkowitą inwazję na Ukrainę, zajmując terytorium, atakując ludność cywilną i porywając dzieci.
Ku konsternacji Władimira Putina, Europa i jej bliski sojusznik Stany Zjednoczone pospieszyły z pomocą Ukrainie (niektórzy szybciej niż inni – proszę bardzo, Berlin), w wysokości 165 miliardów dolarów (129 miliardów funtów) wydanych na pomoc humanitarną, finansową i wojskową z przed Maja tego roku, według szanowanego Kilońskiego Instytutu Gospodarki Światowej.
To była delikatna, czasem niewygodna, równowaga — dla poszczególnych krajów europejskich, dla Unii Europejskiej, a przede wszystkim dla sojuszu wojskowego NATO, w którego skład wchodzi stary wróg Rosji, Stany Zjednoczone.
Zagadka: jak wysłać jasny komunikat do Moskwy, że Zachód nie będzie stał z boku i pozwoli Kremlowi na zajęcie suwerennego terytorium na Ukrainie lub w innych częściach Europy, jednocześnie unikając bezpośredniego konfliktu z energetyczną Rosją i ryzykując wszystko wojna?
Według prezydenta USA Joe Bidena: „Nie sądzę, aby w NATO istniał konsensus co do tego, czy włączyć Ukrainę do rodziny NATO teraz, w tym momencie, w środku wojny”.
Zauważył, że przystąpienie Ukrainy oznaczałoby, że „jeśli wojna będzie trwała, wszyscy będziemy w stanie wojny. Jeśli tak, to jesteśmy w stanie wojny z Rosją”.
A 500 dni po rosyjskiej inwazji balans NATO nie może być łatwiejszy.
Ukraina jest jasna. Chce równego miejsca przy stole NATO – ze wszystkimi związanymi z tym gwarancjami bezpieczeństwa.
I chce tego teraz – lub ponieważ wie, że NATO nie może przyjąć nowego członka, gdy ten kraj jest w stanie wojny, chce przynajmniej „jasnego sygnału, że Ukraina będzie w sojuszu”, mówi prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski, który zna się na mediach. .
„Nie to, że drzwi są dla nas otwarte, to nie wystarczy, ale Ukraina w nich będzie” – mówi.
Cokolwiek mniej, zagroził, że w ogóle nie pojawi się na szczycie, doprowadzając do furii kilku członków NATO, w tym Niemcy i Stany Zjednoczone.
Jeśli Zełenski nie weźmie udziału w spotkaniu, wizja jedności Zachodu z Ukrainą – mająca na celu wysłanie jasnego przesłania do Moskwy na szczycie – byłaby katastrofalna.
Główny problem polega na tym, że NATO już powiedziało Ukrainie, że należy do sojuszu w 2008 roku, na długo przed rosyjską inwazją.
Oczekiwania są wysokie, że NATO powinno teraz zaoferować Kijowowi coś innego, ważnego. ale co?
Wysocy rangą dyplomaci z wielu kluczowych krajów NATO rozmawiali ze mną w sprawie tego artykułu pod warunkiem zachowania anonimowości, aby mogli swobodnie wyrażać swoje spostrzeżenia.
Mówią, że członkowie NATO są zgodni co do przynależności Ukrainy do ich „rodziny”. Ale nadal są podzieleni co do szczegółów.
Szczyt odbędzie się w Wilnie, stolicy Litwy. To jedno z trzech małych państw bałtyckich na rosyjskim podwórku, które pod koniec II wojny światowej zostały wchłonięte i okupowane przez Związek Radziecki.
Litwini, Łotysze i Estończycy solidaryzują się z bólem Ukrainy. Wzywają, wraz z Polską, kraj wschodnioeuropejski, który również uważa się za byłą ofiarę rosyjskiej agresji, do przyznania Ukrainie szybkiego członkostwa w NATO po ewentualnym zawieszeniu broni z Moskwą.
Decyzje NATO wymagają jednak jednomyślnej zgody państw członkowskich. Niemcy, Stany Zjednoczone i Wielka Brytania należą do najbardziej ostrożnych krajów.
Po pierwsze, ze względu na okoliczności formalne, sojusz może zazwyczaj chcieć, aby kraj przystępujący spotkał się przed przystąpieniem do niego.
„Chociaż Ukraina zasługuje na to, by być częścią NATO”, powiedział mi jeden z wpływowych dyplomatów, „mamy teraz te same obawy, co w 2008 roku”.
„Musimy zobaczyć reformy, walczyć z korupcją i odpowiednią kontrolą sił zbrojnych” – powiedział. Dodał jednak, że wierzy, że ukraińskie władze wyciągnęły jasną lekcję z korupcji w rosyjskiej armii, która pochłonęła miliardy i pozostawiła Rosjan słabymi i nieprzygotowanymi do bitwy.
Niektóre kraje NATO obawiają się również, że jeśli pojawi się żelazna obietnica przyjęcia Kijowa do członkostwa natychmiast po zawieszeniu broni z Rosją, może to zachęcić Moskwę do dalszego przedłużenia ofensywy na Ukrainę.
Czego więc Ukraina może spodziewać się po tym szczycie?
Po pierwsze, strategiczna cierpliwość – Jak to ujęła Camille Grand, była członkini NATO, a obecnie ekspert ds. obronności w Europejskiej Radzie Stosunków Międzynarodowych. Wyraźne zobowiązanie Zachodu, że są w nim na dłuższą metę. I żeby Rosja nie wierzyła, że na Zachód może czekać dłużej niż na Ukrainę.
W rozmowach z dyplomatami uderzyło mnie, jak zrelaksowane wydają się być ich kraje, jeśli chodzi o spowolnienie kontrataku Ukrainy na Rosję.
Wydawali się pochodzić z tej samej szkoły myślenia, co brytyjski minister spraw zagranicznych, który zauważył: „To nie jest hollywoodzki film”.
Jeden z ambasadorów powiedział mi, że „Moskwa przygotowywała się do tej inwazji od bardzo, bardzo dawna”. „A teraz spodziewamy się, że Ukraina osiągnie wielki sukces w ciągu trzech, czterech tygodni? To nierealne”.
Inny skomentował: „Ukraina stara się robić postępy, szanując ludzkie życie”, odnosząc się do tego, co nazwał postawą maszynki do mielenia mięsa w Rosji, wypychającej swoich żołnierzy „na szczyt”, by rozbić tłumy.
„Czy mamy specjalne pytania dotyczące tego, jak szybko Ukraina może penetrować amunicję? Oczywiście!” Bardziej ostra nota dyplomatyczna. „Ale ważne jest, aby Ukraińcy nie czuli, że oddychamy im po karku.
„Zapewniamy im ważne, coraz bardziej wyrafinowane wsparcie wojskowe, a oni – i Moskwa – muszą wiedzieć, że będzie ono nadal napływać”.
Jedna z ważnych rozmów na wileńskim szczycie będzie dotyczyć europejskiego przemysłu obronnego: inwestycji niezbędnych do zapewnienia ciągłości dostaw na Ukrainę, przy jednoczesnym pozostawieniu członkom UE i NATO wystarczających zdolności obronnych, aby mogli sami o siebie zadbać.
Również kwestia możliwości koordynacji – w tej chwili jest jakiś bałagan. Każdy kraj NATO wysyła Ukrainie pomoc wojskową, pozostawiając Kijówowi zmaganie się z różnymi modelami pojazdów opancerzonych, czołgów i tak dalej. Nie jest to najskuteczniejsza droga naprzód.
drugiWobec braku natychmiastowego członkostwa Ukrainy w NATO, grupa krajów (skupiona wokół Wielkiej Brytanii, USA, Francji i Niemiec, żeby wymienić tylko kilka) tworzy „koalicję chętnych”, by dać Kijowowi gwarancje bezpieczeństwa. Bardziej ostrożni, jak USA, nazywają to „gwarancjami bezpieczeństwa”. Więcej szczegółów ma zostać ujawnionych podczas szczytu.
trzeciW drugim dniu szczytu NATO zwoła nowo utworzoną Radę NATO-Ukraina – co byłoby szczególnie niezręczne, gdyby prezydent Zełenski zdecydował się nie uczestniczyć! Ideą rady jest wzmocnienie powiązań Kijowa z sojuszem, dając mu większy dostęp do zasobów NATO.
czwartyMożliwe jest również, że NATO zignoruje Plan Działań na rzecz Członkostwa normalnie wymagany dla Ukrainy, oszczędzając Kijowowi przynajmniej część długiego i stopniowego procesu przygotowawczego, przez który kandydaci normalnie przechodzą.
W końcu nikt w NATO nie kwestionuje potrzeby wspierania Ukrainy w perspektywie krótko-, średnio- i długoterminowej. W tej chwili ma czek in blanco na kontratak.
Niektórzy członkowie NATO – zwłaszcza Włochy – są zaniepokojeni, choć opinia publiczna nadal opowiada się za kosztownym wsparciem dla Ukrainy. Koalicja musi też wypracować (ciężko) wspólne stanowisko w sprawie Rosji po zakończeniu wojny.
Oficjalnie członkowie NATO twierdzą, że to do nich należy decyzja, kiedy zostaną spełnione warunki rozmów o zawieszeniu broni z Moskwą.
Dyplomaci powiedzieli mi jednak, że za kulisami może nadejść moment, w którym Zachód może szeptać o tym, jak powinno nastąpić zawieszenie broni, zamiast tracić życie większej liczby Ukraińców i wydawać kolejne miliardy zachodnich pieniędzy na wojnę, której nie da się wygrać. .
Chociaż, jak zapewniają, ta rozmowa zdecydowanie nie jest na razie.